czwartek, 24 marca 2016

Rozdział III - ,,Znak?''

Obudziły mnie ptaki śpiewające za oknem. Poczułam lekki powiew wiosennego wiatru na mojej bladej od zimna skórze. Okno znowu było całą noc otwarte. Ciarki przeszły mi po plecach, aczkolwiek lubiłam to uczucie. W głowie cały czas miałam wczorajsze słowa pani Stephanie. Wstałam. Cichym krokiem udałam się do kuchni, gdzie przyrządziłam sobie jak co dnia płatki z mlekiem. Zauważyłam, że rodzice kupili mi wczoraj kolejne opakowanie na zapas. Chciałam im podziękować, ale wszyscy jeszcze spali. Nawet Rocky, który leżał na krześle znajdującym się obok stołu w jadalni. Tam było także jedno z jego ulubionych miejsc. Usiadłam koło niego i go pogłaskałam po jego rudawej, puszyście miękkiej sierści. Zaczął machać ogonem. Polizał moją rękę swoim cierpkim językiem. Spojrzałam na jego jasnozieloną miskę, w której były dwie przegródki - jedna na karmę i druga na wodę. Wsypałam do jednej ulubioną karmę Rocky'ego, a do drugiej wlałam wodę, aby mógł się napić. Po zjedzonym posiłku umyłam miseczkę i poszłam do mojego pokoju. Z mojej szafki wzięłam potrzebne książki i spakowałam je do mojej torby na ramię. Nie mieliśmy na dzisiaj nic zadane ani nie mieliśmy mieć na dzisiaj żadnego sprawdzianu, więc nawet nie zaglądałam w książki. Wkładając kredki do przegródek w piórniku, usłyszałam dziwny odgłos, tak jakby ktoś zgniatał kartkę papieru. Rozejrzałam się po pokoju, ale nic nie było. Jednocześnie zauważyłam, że na fotelu stojącym pod telewizorem, który jest na ścianie, leżą jakieś ubrania. Podeszłam bliżej. Rodzice musieli kupić mi to wczoraj. Była to fajna, sportowa bluza i jasno-neonowe zielone rurki. Pomyślałam, że założę je do szkoły. Tak też zrobiłam. Ubrałam się i tradycyjnie wyszłam na przystanek. Tego dnia pogoda dopisywała, świeciło słońce, było czuć świeże, rześkie powietrze. Autobus jechał po chwili, ledwo zdążyłam dojść na stację. W szkole rozmawiałam dużo z dziewczynami. Minęło kilka lekcji. Alison chwaliła się przyjazdem cioci z Anglii, a Chloe - kolejnym znów sukcesem w piłce ręcznej. Stałyśmy tak przy szafkach, gdy zadzwonił dzwonek na lekcję. Na historii siedziałam w ławce jak zawsze z All. All to taki wymyślony przeze mnie skrót od Alison. Za nami siedzieli Luke i David, a dokładniej: za mną siedział Luke, a za All - David. Mówiliśmy na lekcji o rzeszy Ottonów. Były to czasy ósmego wieku. Uważnie słuchałam, co mówiła pani Cyrus, nasza nauczycielka historii. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za włosy. Odwróciłam się. Był to Luke. Uśmiechnął się. Byłam bardzo zdziwiona, bo Luke nigdy taki nie był, to znaczy, był bardzo cichy, a ja najrzadziej z nim rozmawiałam z całej naszej ekipy, praktycznie zamieniałam się z nim tylko słowami takimi jak ''hej''. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Były błękitnie piękne. Patrzyliśmy tak sobie w nie przez jakieś 5 sekund, kiedy to pani Cyrus podeszła do mnie i złapała mnie za rękę i powiedziała, że uwagę na lekcji mam zwracać na nią, a nie na Luke'a. W sumie miała rację, chciała nas czegoś nauczyć, choć czasami myślałam, że tak naprawdę to bez sensu, bo przecież to nie jest i nie będzie nam w przyszłości potrzebne, ale cóż. Do końca lekcji mocno biło mi serce. O co chodziło Luke'owi? Czemu się tak zachował? Dzwonek. Spakowałam książki i pospiesznym ruchem wyszłam z klasy. Nawet nie raczyłam spojrzeć za siebie. Poszłam pod kolejną salę położyć plecak. W głowie miałam miliardy myśli. Głównie jego oczy. Wyjęłam z kieszeni komórkę i zaczęłam grać w grę, byleby nie zwracać uwagi na otoczenie dookoła mnie i nie ujrzeć ponownie Luke'a. Byłam lekko zawstydzona całą tą sytuacją. Fizyka. Teraz role się odwróciły. To ja siedziałam z Alison całkiem z tyłu, a chłopacy z przodu. Pan Haymitch od fizyki pisał notatkę na tablicy. Zadaniem całej klasy oprócz słuchania było przepisanie jej w ciągu całej lekcji. Co jakieś dwie sekundy patrzałam na tablicę i równocześnie pisałam notatkę. Potrafiłam zręcznie pisać, więc bardzo szybko skończyłam jako pierwsza w klasie. Rozejrzałam się dookoła po całej sali lekcyjnej. Mierzyłam wzrokiem wszystkich uczniów. Patrzyłam tak na każdego przez niedługą chwilę, zupełnie nie wiem w jakim celu. Przypadła kolej na Luke'a. Dosłownie w tym samym momencie nastąpiło to samo co na historii. Nie wiem, czy to przewidział, czy po prostu tak go wzięło, żeby spojrzeć na kogoś za sobą. Tak czy inaczej, wypadło na mnie. Zza ramienia uśmiechnął się. Nie wiedziałam co przez chwilę robić, więc także odwzajemniłam uśmiech. Nie mogłam robić z siebie kretynki i udawać wielce obrażonej bez jakiegokolwiek powodu. Odwrócił się z powrotem, ja spojrzałam w okno po lewej stronie. Była to moja ostatnia tego dnia lekcja. Nadal nie wiedziałam, dlaczego Luke tak się na mnie patrzał i ciągnął mnie za włosy. Czy to coś znaczy? A może to jakieś żarty, w których niektórzy chłopacy mają zwyczaj je komuś robić? Tak czy inaczej, nie byłam ogarnięta w takich typu sprawach. Ostatni dzwonek tego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz